wtorek, 6 grudnia 2011

Poruszony autobusem

Przysłowie nakazuje nie chwalić dnia przed zachodem słońca. Słońce zaszło o 15:39, a nadal nie mogłem chwalić. Cierpliwość jednak została nagrodzona. Komplementy wreszcie znalazły drogę ujścia przez moją zdziwioną papę i wylały się na świat.

Wszystko to sprawką jednego człowieka, którego twarzy nie mogłem wyrzucić z pamięci. Wwierciła się w mój mózg, zaczepiła hakami i siedziała cicho, szukając chwili, kiedy moje oczy połączą ją z kimś na zewnątrz mojej głowy. Z kimś kto wygląda jak zły brat bliźniak. 

Czeski pisarz, R. Weiner, spotkał kiedyś swojego sobowtóra w restauracji, a następnie napisał opowiadanie, w którym głównemu bohaterowi skradziono twarz. Człowiek, którego widziałem w tramwaju na pewno nie mógłby być tą osobą.Wszyscy jesteśmy jego sobowtórami. Mekka twarzy, praoblicze, które kiedyś charakteryzowało wszystkich ludzi - jechał dziś ze mną w autobusie.

Wyglądał mniej więcej tak:

                                                  Prototwarz uchwycona w momencie pobytu na etykiecie jogurtu. Źródło: http://www.kastornysa.pl/wp-content/uploads/2010/04/Jogurt-ba%C5%82kanski-340g.jpg



Jak tu się nie cieszyć?

1 komentarz:

  1. Eee, Ci od jogurtów to mleczarscy parweniusze. Na jogurcie widnieje typowy szwoleżer, zresztą to typowe dla końca roku, często pojawiają się na przełomie listopada i grudnia, myśląc, że kogoś obchodzi ta Ich cała Somosierra. Wczoraj jeden chwalił mi się swoim kontuszem mówiąc, że moja kurtka to worek na ozimię. Ignoruj ich...

    OdpowiedzUsuń