niedziela, 4 marca 2012

Uprzejmie zawiadamiam albo Droga Pani. Listów ciąg dalszy.

Wprowadzenie 2: Kolejna porcja listów. Niewiele uległo zmianie. Znów nie będzie grafiki, ni zdjęcia. Teraz bronić ma się tekst. Tekst, dodajmy, literacki. Więc całe gadanie o prawdzie możemy połknąć i nie wracać do tego. Ale przecież dobrze wiecie, że kłamię. Ale czy kłamię?


Marzec
Wciąż nie otrzymałem odpowiedzi na mój pierwszy list. Trudno się temu jednak dziwić, skoro nie sformułowałem w nim żadnego pytania. Ciągle coś stwierdzam, zgadzam się z zastanym stanem rzeczy, a później liczę, że będziesz mnie o to pytać. Musisz wiedzieć, że to nic złego. Kiedy smaruję chleb masłem i kładę na nim szynkę, to dlatego, że tak właśnie chcę. Jeśli Ty kiedykolwiek będziesz robić mi kanapkę, i ozdobisz ją masłem i szynka – nie powiem nic. Bo to lubię. Nie trzeba ciągle ze światem się wadzić, żeby zadawać pytania.
P.

20. Marca
Wciąż brak pytania.
Czy odczytujesz to zachowanie jako niezachwianą wiarę?
Wczoraj wieczorem zostałem w domu, byłem zmęczony i chciałem coś napisać – Ty też?
Zdarza mi się usiąść i przez dłuższą chwilę nic nie mówić – wszystko co chcę powiedzieć jest dookoła, fizycznie obecne, trójwymiarowe. Wtedy z żalem dopada mnie wniosek, że już tyle rzeczy jest wymyślonych, tyle już przede mną, że boję się o te, które przyjdą – co jeśli będą tylko takie same? Czy czasem też zdarza Ci się tak zamilknąć?
Mam wrażenie, że widuję Cię czasem we fragmentach, że u innych kobiet, cząstki Ciebie odnajduje. Niezbyt zresztą to wszystko wyraźne, niezbyt – a jednak! - pewne. Nie pamiętam czy kiedykolwiek się spotkaliśmy. Zresztą to nieważne. Bo mogę przecież pisać do Ciebie, nawet gdybyś nie była brunetką.

ps. Podobno na wiosnę dziewczęta chętniej zaplatają warkocze.
ps2. Zapomniałem się podpisać.

27. Marca
Jechałem ostatnio nienowym już wynalazkiem po mieście. Ciekawe czy za mojego życia doczekam się takiej rewolucji (widzisz, staram się pytać)? W tym tramwaju, ciężkim od bycia z metalu i ludzi, siedziały dwie młode dziewczyny. Jedna za drugą, jak zostało to zaprojektowane. Ja siedziałem z ich lewej strony, w pewnej odległości. Ich odbicia w szybie sprawiały wrażenie, jakby całowały się dwie głowy. Owoce dekapitacji w miłosnym pozdrowieniu. Kilku królów Francji pozdrawiających się po raz ostatni. Miałem wrażenie, że ten pocałunek, tak niewinny, koleżeński, odbił się od szyby i spadł na mój policzek. Poczułem obce, nie Twoje, ciepło. Zupełnie inaczej niż ta dziewczyna, która została w tramwaju. Sama, bez kontekstu wyglądała zwyczajnie, nijako. Jej koleżanka wysiadła. Nim to nastąpiło, strzepnąłem niewidzialną rękę z siebie pocałunek, którego nigdy nie było. To zabawne, że ta niewidzialność w tramwaju przychodzi tak łatwo. Niewidzialne korpusy, niewidzialna cała dziewczyna, druga stopniowo zlewająca się z otoczeniem. Niewidziane kończyny, niewidzialna miłość.
Mam nadzieję, że jeśli doczekam się nowych tramwajów, to stare w nich pozostanie właśnie to. Bo to co tutaj napisałem, już raz napisałem, ale nie Tobie, chociaż może o tym słyszałaś. Piszę o tym ponownie, bo dzięki temu potwierdzam to co się wydarzyło i ocalam od zapomnienia. Poza tym uważam, że to całkiem niecodzienne. W przeciwieństwie do tramwajów.
Kiedy to piszę wyobrażam sobie, że siedzisz na łóżku.
To powinno być w post scriptum, ale nie chcę Cię przesadnie długo na tym łóżku zatrzymywać.

(nabazgrane)

1 komentarz: